piątek, 4 grudnia 2015

Rozdział 04

Witam, witam :) Dziś ogłoszenie parafialne na samym początku. Rozdział pisany był na telefonie więc za wszelkie błędy i niewygodności przepraszam.
Poza tym przepraszam, że tak długo nic nie pisałam Ale wiecie.. brak weny.
Rozdział dedykuję moim wiernym i stałym czytelnikom, których co prawda jest niewiele, ale są. 
A teraz zapraszam do czytania :) .


04
Puk, puk! Kto tam? Twoja przeszłość!

Gdy byłam młoda nie cierpiałam z powodu swojego daru. To znaczy dopuki nie rozpoczęła się wojna. Ale przedtem byłam szczęśliwa. Nikt się nie domyślał, że jestem inna. Dla wszystkich byłam taka sama jak inni : miła, pomocna nastolatka, która wręcz uwielbiała zabawę. Dobra uczennica, przykładna koleżanka, przewodnicząca klasy. I wszystko było dobrze. Potem była wojna. Wyryła niezniszczalny ślad na mojej psychice. Doskonale pamiętałam, jak popłynęła pierwsza krew. To właśnie on okazał się zdrajcą. Przyczynił się do wybuchu wojny, która spowodowała śmierć wielu istot. A przecież to było nie potrzebne.. I z biegiem czasu coraz bardziej się nie nawidze. Gdybym nie była taka ślepa, gdybym nie zaufała temu draniowi.. może wszystko potoczyłoby się inaczej?
Po wojnie stało się jednak coś, czego nigdy bym się nie spodziewała.
Zaczęło się dość niepozornie. Uciekłam do Los Angeles nie mogąc się pogodzić ze śmiercią tylu osób. Kupiłam dom, poszłam na studia, potem znalazłam pracę. I poznałam jego. Blondyna o pięknych, stalowych oczach. Był dla mnie kimś, kogo potrzebowałam. Oparciem. Osobą, która by mnie wysłuchała. Uwierzył mi. Uwierzył w moje zdolności, w moją historię i obiecał mi pomóc. Skutkiem tej pomocy była ciąża , ślub i szczęśliwy związek. Urodziłam cudowną, zdrową córeczkę. To on nazwał ją Jennifer. To on nauczył ją nie ustępować i podążać do celu po trupach. Potem odszedł i zostawił nas same. Ale mimo to nie było nam źle. Do czasu, gdy Jennifer poszła na studia. Potem wszystko diametralnie się zmieniło. Znienawidziła mnie.
Moje serce krwawiło.
Odżyłam, gdy urodziła się Vanessa. Poczułam się potrzebna, kochana. Byłam babcią. Rok później urodziła się Melanie. Mój kochany pisklaczek. Zupełnie jakby druga ja.. niepotrzebnie druga ja. Bałam się, że oprócz wyglądu odziedziczyła również dar. Ale nie zauważyłam nic, co miałoby na to wskazywać. Byłam spokojna.

***
- Przybyła ta kobieta, którą wezwałaś, Pani.
Odetchnęła z ulgą. Z minuty na minutę coraz bardziej obawiała się o zdrowie April.
- Mamo..
Przy zamkniętych już drzwiach, stała na oko czterdziestoletnia kobieta. Usta miała zaciśnięte w wąską linijkę, a jej oczy ciskaly gromy.
- Mamo?! Mamo? Ja ci dam mamo! - mówiła głośnym szeptem. Jasmine spuściła głowę niczym mała dziewczynka.
- Ja nie chciałam..
Przerwał jej płacz dziecka. Izabella od razu podeszła do kołyski i zaczęła przygotowywać różne lekarstwa.
- To twoja córka ?
- Tak...
Po tych słowach zapadła cisza. Minął kwadrans, jeden, drugi...
- Matko, ja wiem, że źle się zachowałam, ale musisz mi pomóc.
Starsza kobieta zamarła.
- Ja mam tobie pomóc? Za to co zrobiłaś?
- Pomóż April.. Błagam!
Zapadła cisza. Znowu.
Jasmine usiadła, chowając twarz w dłoniach. Kompletnie straciła nadzieję.
- Mam ją zabrać? - zapytała się Izabella, a na twarzy rudowłosej zagościł uśmiech.
- Tak. Aresowi powiem, że dziecko nie żyje, a ty zabrałaś je pochować.

***

Cisza.
Dookoła mnie  była cisza, moja nowa przyjaciółka. Przyjaciółka, która mnie zdradzała. Miałam ochotę krzyczeć, piszczeć.. Chciałam odreagować ból po tym, jak moje niemal idealne życie zamieniło się w koszmar. Ktoś u góry sprawił, że zostałam wplątana w dziwne, naprawne dziwne wydarzenia.
- Nie śpisz?
Spojrzałam na swoją siostrę. Boże, jaka ona była niewinna... Nie chciałam, aby została wplątana w.. w to COŚ.
- Nie. Ale ty powinnaś się wyspać.
Kontem oka zauważyłam, że Camila cała się spina.
- Nie jesteś moją matką. Nie będziesz mną rządziła, głupia.
Moje oczy zmieniły się wtedy z pewnością w dwa wielkie koła. Ona - grzeczna, ułożona dziewczyna.. Po raz pierwszy widziałam ją w takim wcieleniu.
Wcieleniu diabła.
Ale rozumiałam. Przechodziła przez trudny okres dojrzewania. Potrzebowała wsparcia.
- Ona nie żyje, wiesz?
Zamarłam. Nie, to nie mogła być prawda.
- Kto?
- Nie udawaj, że nie wiesz. Kate. Kate nie żyje.
Ukryłam twarz w dłoniach. Boże, wybacz.
Między nami nastała cisza. Poczułam jak Camila mocno mnie przytula.
- Ciekawe co by na to powiedziała Jasmine.- zastanawiała się na głos moja młodsza siostra.
- Że.. jaka Jasmine.
Serio, nie miałam pojęcia o czym ona gada.
- Nasza mama. Przecież babcia powiedziała, że ma na imię Jasmine. - odparła radośnie Cam.
- Albo miała. Zresztą.. co nas to obchodzi.
Camile przyjrzała się mi uważnie.
- To nasza mama! - oburzyła się.
- Ale naszej matki z nami NIE MA! Nie zauważyłaś ? Och, jak mi przykro!
Odpowiedział mi trzask zamykanych drzwi.
Nie wiem ile minęło godzin zanim zasnęłam. Cały czas myślałam o wydarzeniach tamtego dnia, Camili, swojej przeszłości.. mamie.
Czy ta rudowłosa kobieta na jednym ze zdjęć to była ona? Dlaczego nas zostawiła? Czy jeszcze żyła?
Boże, jak bardzo chciałam ją poznać. Wygarnęłabym jej wszystko z wielką chęcią. Ale oprócz tego chciałam ją poznać.
Bo w końcu jakie dziecko nie chciało poznać ludzi, dzięki którym przyszło na świat?

-------------------------
Przeczytałeś? Zostaw komentarz! ;)



5 komentarzy:

  1. Rozumiem cie, bo sama często piszę na telefonie, ale jednak takie błędy jak "dopuki" czy "nie nawidze" strasznie w oczy rażą i przydałoby się poprawić ;p Poza tym rozdział mi się bardzo podobał, a jedyne zastrzeżenie mam takie, że był za krótki i prawie wiele nowego nie wniósł, a jedynie pozostawił więcej pytań i ciekawości co do dalszej fabuły. :c
    Pisz szybko następny i zapraszam do mnie na nowy rozdział! ;*
    pisujesobie.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za komentarz. ❤ Postaram się, aby w najbliższym czasie poprawić błędy .
      Jasne , że wpadnę ;)

      Usuń
  2. Witaj, kochana!
    No wiesz ile ja wyczekiwać musiałam na nowy rozdział i ty sprzedajesz taki króciutki frędzel. No nie, powinnam się teraz obrócić, odrazić i opuścić ten przybytek. (Ale wiesz, że i tak tego nie zrobię. Moje puste groźby :”). Choć znów rozdział był zatrważająco krótki, mnie się jak najbardziej podobał. Oby więcej takich. Ja też zazwyczaj piszę na telefonie czy raczej spisuję ogólną koncepcję, bo pomysły przychodzą mi do głowy w najmniej odpowiednich chwilach. Czy to na basenie, pod prysznicem, w środku nocy, w szkole na sprawdzianie (co robi się na testach z historii :>) lub także, gdy próbuję zabić moją koleżankę markerem (nie zalewam, to bardzo wspomaga wyobraźnię!)

    Po pierwszym zdaniu zwijałam się ze śmiechu na podłodze. Moja koleżanka ostatnio śpiewała nam piosnkę: Puk, puk, puk. Kto tam? To ja, zagubiona owca twa, or smoethink like this. I od razu dopowiedziałam sobie resztę. Doszłam do konkluzji, że April przypomina trochę taką zagubioną owieczkę. Ale pomijając już mój niedobry mózg.
    Tak więc była wojna… Czego można było się w sumie spodziewać biorąc pod uwagę, że pojawiły się w uprzednich rozdziałach dwa wrogie fronty. Widzę, że życie April nie było obiecujące, lecz jednocześnie wydarzyło się w nim wiele dobrego. Nie rozumiem natomiast czemu Jennifer tak bardzo jej nienawidzi. Co takiego jej matka zrobiła, że zasłużyła sobie na takie grubiańskie traktowanie? Czy przez ten dar mogła ją aż tak bardzo znienawidzić. Nie rozumiem tego, naprawdę ciężko jest zaakceptować fakt, że twoje dziecko cię nie znosi. To sztych prosto w serce.
    A więc pięknoimienna Izabelle to matka Jasmine. Ciekawe, ciekawe. Skoro Ares nie dostał swego dzieciaka to zastanawia mnie co takiego spotkało Jasmine. Sądząc po jego charakterze naprawdę nic dobrego. Lops gorszy od śmierci, tego jestem niemal pewna.
    Camila i April za młodu wydają mi się trochę naiwne, acz z drugiej strony każda ma w sobie pewien upór. Teraz tak myślę… Skoro Jasmine urodziła April to kim jest Camila? Nie pamiętam czy było to wyjaśnione, a jeśli tak to musiałam pominąć. :>
    Na razie wszystko wydaje mi się trochę skomplikowane zwłaszcza, że piszesz historię z trzech różnych perspektywy, w trzech różnych wątkach i trzech różnych liniach czasowych. Ale wiesz, ja jestem z natury mało pojętnym stworzonkiem, więc mam nadzieję, że mi wybaczysz ^^
    Życzę ci, aby wena już cię więcej nie opuszczała (dam ci dobrą radę: trzymaj ją w klatce to może utrudnisz jej ucieczkę :D
    Pozdrawiam, Alessa :*
    PS Następny rozdział, ma się rozumieć, będzie dłuższy…

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za komentarz! ❤
      Co do historii.. jak można spać na tym przedmiocie! Ja go uwielbiam .
      A co do opowiadania. Kolejny rozdział będzie dłuższy, postaram się. A co do Camili i Jasmine to wyjaśni się niedługo.
      Pozdrawiam. :*

      Usuń
  3. Gorąco zapraszam do siebie na opowiadanie FANTASY.
    Pozdrawiam, KatieKate. ;)

    http://jestesmydziecmiziemi.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń